Od miesiąca mam nowego kota. Elża, Elżbieta.
Półbrytyjka (po matce), półincognito (ojciec nieznany). MI6 i angielska burżuazja w jednym futrze. Felina fatale kocich sił specjalnych.
Elżbieta uwielbia Edka (mainecoon, najbardziej wyluzowany kot świata, dziesięć kilo futra). Edek uwielbia Elżbietkę (waga poniżej półtora kilograma).
Powyższa sympatia obu zwierząt nie zmienia faktu, że Elżbiecie udaje się Edka czasami odrobinę wyprowadzać ze stanu ujaranego spokojem hipisa, siedzącego na tafli jeziora w pozycji kwiatu konopii.Czasami Edek pacnie Elżbietę łapą, a czasami nie ma jak.
Scena:
Środek pokoju.
Przez środek pokoju przechodzi Edek. I Elżbietka.
To znaczy: kuśtykają.
Edek – bo w jego tylną łapę paszczą wpiła się Elżbieta.
Elżbieta – bo Edek to chłop postawny, którego chwyciła strategicznie, blisko krocza – no i teraz nóżek jej nie wystarcza do podparcia własnego odwłoka.
Edek dodatkowo żałośnie pomiaukuje przy każdym kroku. Elżbieta, z przyczyn wiadomych, milczy.
I tak kroczą. Krok za krokiem. Edek przystaje raz, z wyrzutem spogląda w moją stronę. Miauczy krótko i żałośnie. Więc pocieszam:
– Na szczęście jajek już nie masz.